SEL/L/F EXPORT
2016 - SEL/L/F EXPORT - FROM GDAŃSK TO BERGEN, instalacja (kolekcja obiektów na EUROpalecie) + video dokumentacja podróży z Gdańska do miejsca usytuowania pracy w Bergen, Norwegia.
W SEL/L/F EXPORT "sellf" pisane jest przez dwie literki jako gra słów. SEL/L/F to jest to sell self, albo sell yourself, to próba odpowiedzi na kategorię sellability, tak często pojawiającą się w kontekście społeczeństwa konsumentów. SEL/L/F EXPORT to także gra z angielskim self-portrait (autoportret), gdzie sam portret, choć w pracy zwielokrotniony, staje się tutaj jedynie przedmiotem, produktem exportowanym z Gdańska do Bergen na EUROpalecie. Lecz poza cząstką siebie zaklętą w serii artproduktów, eksportuję także siebie realnego, podróżującego równolegle do EUROpalety. Integralną częścią pracy jest zatem longtermowy performance, akcja - 3 dniowa podróż na miejsce ekspozycji. Pódróż, która nie ma w sobie nic z konsumpcyjnego błąkania się po galerii handlowej. Ta podróż przypomina raczej pełną refleksji pielgrzymkę, z której to co chwila wybija mnie świat sycący wrażeniami, jak chociażby sytuacja na promie (który nota bene jest niczym drugstore i istna pływająca katedra konsumpcji) gdzie wygrywam z jednorękim bandytą.
Skrót video dokumentacji pierwszej połowy podróży:
„Kto pisał nasze twarze?” - pytam za Panem Cogito, który w wierszu Zbigniewa Herberta przygląda się swojemu odbiciu.
Autoportret zdaje się być jedną z najbardziej osobistych, wręcz intymnych wypowiedzi artystycznych.
Zastanawiając się nad istotą autoportretu bardzo łatwo dojść do wniosku, że to jedno z najtrudniejszych zagadnień wizualnych, zarówno w procesie twórczym jak i samej narcystyczno-ekshibicjonistycznej natury takiej pracy.
Przyglądając się własnej twarzy w dobie społeczeństwa konsumentów nie da się nie zwrócić uwagi na opakowanie. Opakowujemy się sami każdego dnia, wielokrotnie, lecz zazwyczaj zachowujemy się tak jakbyśmy tych pudełek nie zauważali.
Ja chciałem spojrzeć na świat właśnie z perspektywy wnętrza pudełka, zza plastikowej wytłoczki opakowania produktu, przedmiotu, po prostu z półki sklepowej. Chciałem stać się cynicznie uśmiechniętą, multiplikowaną, plastikową wielką parą oczu. Zafascynowany światem, którego jestem częścią, a nie samym sobą, pragnę wysłać swój wizerunek w podróż, aby pojechał tam gdzie być może sam nie dotrę, zobaczył to, czego być może ja nie zobaczę, etc.
W prezentowanym tu obecnie wariancie instalacji, swój autoportret wysyłam w podróż dosłowną, zapakowany jak typowe dobra konsumenckie rusza w procesję przytwierdzony do EUR-o-palety. Rusza w swojego rodzaju konsumpcyjną pielgrzymkę.
Wierzę, że każda, nawet najmniejsza wypowiedź twórcza jest w pewnym sensie rozerwaniem duszy i zaklęciem jej cząstki w przedmiocie nieożywionym, ten proces tyczy się szczególnie autoportretu. A nawet autoportretu opakowanego, który to ostatecznie może stać się produktem.
Więc jeżeli masz dość patrzenia na własny czubek nosa, proszę bardzo, możesz spojrzeć na mój! A jeśli nie wiesz gdzie zginęło opakowanie z twojej twarzy, proszę bardzo, posłuż się moim! Już niebawem moje autoportrety będą dostępne do nabycia w sklepie tuż za rogiem i w lepszych galeriach sztuki w całej okolicy.
Autoportret zdaje się być jedną z najbardziej osobistych, wręcz intymnych wypowiedzi artystycznych.
Zastanawiając się nad istotą autoportretu bardzo łatwo dojść do wniosku, że to jedno z najtrudniejszych zagadnień wizualnych, zarówno w procesie twórczym jak i samej narcystyczno-ekshibicjonistycznej natury takiej pracy.
Przyglądając się własnej twarzy w dobie społeczeństwa konsumentów nie da się nie zwrócić uwagi na opakowanie. Opakowujemy się sami każdego dnia, wielokrotnie, lecz zazwyczaj zachowujemy się tak jakbyśmy tych pudełek nie zauważali.
Ja chciałem spojrzeć na świat właśnie z perspektywy wnętrza pudełka, zza plastikowej wytłoczki opakowania produktu, przedmiotu, po prostu z półki sklepowej. Chciałem stać się cynicznie uśmiechniętą, multiplikowaną, plastikową wielką parą oczu. Zafascynowany światem, którego jestem częścią, a nie samym sobą, pragnę wysłać swój wizerunek w podróż, aby pojechał tam gdzie być może sam nie dotrę, zobaczył to, czego być może ja nie zobaczę, etc.
W prezentowanym tu obecnie wariancie instalacji, swój autoportret wysyłam w podróż dosłowną, zapakowany jak typowe dobra konsumenckie rusza w procesję przytwierdzony do EUR-o-palety. Rusza w swojego rodzaju konsumpcyjną pielgrzymkę.
Wierzę, że każda, nawet najmniejsza wypowiedź twórcza jest w pewnym sensie rozerwaniem duszy i zaklęciem jej cząstki w przedmiocie nieożywionym, ten proces tyczy się szczególnie autoportretu. A nawet autoportretu opakowanego, który to ostatecznie może stać się produktem.
Więc jeżeli masz dość patrzenia na własny czubek nosa, proszę bardzo, możesz spojrzeć na mój! A jeśli nie wiesz gdzie zginęło opakowanie z twojej twarzy, proszę bardzo, posłuż się moim! Już niebawem moje autoportrety będą dostępne do nabycia w sklepie tuż za rogiem i w lepszych galeriach sztuki w całej okolicy.